Hej!
Od peelingu oczekuję przede wszystkim złuszczenia martwego naskórka i uzyskanie dzięki temu twarzy świeżej i gładkiej w dotyku. Tym razem postanowiłam wypróbować dwa peelingi: jeden bardzo popularnej firmy Bielenda (pokazywałam Wam go w haulu TUTAJ) i jeden - także znanej - marki Lirene. Jak myślicie, który okazał się lepszy?
~Bielenda~
Ten peeling zakupiłam jako pierwszy, więc jako pierwszego też go omówię. Co nakłoniło mnie do zakupu właśnie niego? Przede wszystkim dużo pozytywnych opinii na blogach i forach na temat tej firmy. Poza tym podobało mi się to, że jest dostępny w formie próbki, dzięki czemu najpierw mogłam przetestować produkt, a dopiero później decydować się na zakup większego opakowania.
Słowa producenta: Zamieściłam je na zdjęciu poniżej, jednak napiszę jeszcze tutaj krótkie streszczenie: Enzymatyczny peeling dotleniający do cery delikatnej, również wrażliwej. Aktywny peeling o żelowej konsystencji niezwykle delikatnie, ale równocześnie wyjątkowo skutecznie złuszcza martwe komórki naskórka, wygładza i uelastycznia skórę. Dzięki zawartości cenionych składników aktywnych używanych w profesjonalnych zabiegach gabinetowych: KOMPLEKS AKTYWNIE DOTLENIAJĄCY na bazie Koenzymu Q10 i Alg Koralowych oraz KWAS LAKTOBINOWY, spektakularne rezultaty widoczne są natychmiast, już po jednym zastosowaniu.
Stosowanie: 1-2 razy w tygodniu peeling nałożyć na oczyszczoną skórę twarzy omijając okolice oczu. Zostawić na 5 do 10 minut, następnie zmyć ciepłą wodą. Przeznaczony dla osób w każdym wieku.
Opakowanie: Typowe dla próbek różnych kosmetyków, wystarcza na 2 zastosowania.
Konsystencja i kolor: Konsystencja jest dosyć wodnista. Moim zdaniem peeling powinien być gęściejszy. Barwę posiada przezroczystą.
Zapach: Bardzo ładny, słodkawy, przypominający zapach perfum.
Skład: Zamieszczam na zdjęciu poniżej.
Aplikacja i efekty: Produkt przyjemnie rozprowadza się na twarzy, nie pozostawia żadnych grudek. I niestety na tym kończą się zalety tego peelingu.. Nie zauważyłam żadnych efektów - ani pozytywnych, ani (na szczęście) negatywnych. Kosmetyk ten nigdy nie nazwałabym peelingiem, ponieważ w ogóle nie złuszcza martwego naskórka, nie posiada ziarenek, które za to opowiadają. Prędzej przypomina żel do mycia twarzy lub zwykły krem niż peeling. Wiedziałam, że będzie to delikatny kosmetyk, ale nie sądziłam, że aż tak. Producent zapewniał nas, że po zastosowaniu peelingu nasza skóra będzie gładka i aksamitna, a nic takiego nie miało miejsca. Byłam zaskoczona i rozczarowana.
Cena: Ok. 2,5zł (w Rossmannie).
Podsumowując zawiodłam się na tym produkcie i na firmie Bielenda. Spodziewałam się chociaż wygładzenia twarzy, a tymczasem nie uzyskałam żadnego z wielu obiecywanych przez producenta efektów. Cieszę się, że zakupiłam jedynie próbkę tego kosmetyku, a nie straciłam na niego więcej pieniędzy. Zdecydowanie nie polecam.
Zalety:
- zapach
- można zakupić próbkę produktu
- przyjemny w aplikacji
Wady:
- brak jakichkolwiek efektów
- konsystencja mogłaby być gęstsza
Ogólna ocena:
2/5
~Lirene~
Po nieudanym zakupie peelingu z Bielendy, musiałam się zdecydować na jakiś inny tego rodzaju produkt. Wybór padł na markę Lirene. Co nakłoniło mnie do jego zakupu? Głównie duży napis widniejący na opakowaniu: peeling gruboziarnisty. Skoro poprzedni w ogóle nie posiadał ziarenek to może w tym przypadku będzie zupełnie inaczej? Szczerze przyznaję, że moją uwagę przykuło także jego śliczne, fioletowe opakowanie.
Słowa producenta: Ponownie zamieszczam zdjęcie poniżej. Ale krótko streszczając całą "lekturę": To właściwy kosmetyk dla Ciebie jeśli masz cerę tłustą, normalną lub mieszaną. Peeling wygładza skórę i przywraca jej świeży wygląd. Wzbogacony o wyciąg z czarnej borówki i owoców tamaryndy oczyszcza pory oraz normalizuje wydzielane sebum.
Stosowanie: Dwa razy w tygodniu nanieś peeling na skórę, omijając okolice oczu i delikatnie masuj przez 2-3min. Zmyj ciepłą wodą i po zastosowaniu toniku nałóż krem Lirene dopasowany do potrzeb Twojej skóry. ; W moim przypadku jest troszkę inaczej: stosuję peeling 4 razy w tygodniu i nie używam żadnego kremu z Lirene.
Opakowanie: Jak wcześniej wspomniałam, między innymi właśnie ono miało wpływ na moją decyzję o zakupie tego kosmetyku. Prezentuje się bardzo ładnie, wiosennie, odcień fioletu przypadł mi do gustu. Znajduje się w nim 75ml produktu.
Konsystencja i kolor: Konsystencja jest dużo bardziej gęsta niż w przypadku peelingu z Bielendy, co jest zdecydowanie plusem produktu. Kolor delikatnie wpada w jasny fiolet. Widoczne są również niebieskawe ziarenka.
Zapach: Śliczny, bardzo delikatny, podobny do wielu kremów.
Skład: Na zdjęciu poniżej. Jest dosyć długi, więc domyślam się, że nie należy do najlepszych.
Aplikacja i efekty: Aplikacja przebiega pozytywnie. Przy wcieraniu peelingu w skórę twarzy ziarenka są wyraźnie wyczuwalne, wręcz czuć jak doskonale radzą sobie ze zdzieraniem martwego naskórka. Podczas aplikacji towarzyszy nam delikatna woń produktu, przyjemna dla nosa. Efekty jak najbardziej mnie zadowalają. Skóra jest ładnie wygładzona, aksamitna w dotyku, oczyszczona. Nie pojawiają się żadne zaczerwienienia bądź inne podrażnienia. Jestem zadowolona z działania tego kosmetyku.
Cena: Ok. 15zł (w Rossmannie).
Podsumowując peeling marki Lirene zaskoczył mnie nad wyraz pozytywnie. Początkowo byłam pewna, że to właśnie ten z Bielendy będzie godny ponownego zakupu, lecz jak widać myliłam się. Peeling doskonale spełnia swoje funkcje i nie podrażnia skóry. Ponadto ma ładne opakowanie i piękny zapach. Skład z pewnością nie jest dobry, lecz nie uczula mojej skóry, dlatego nie zrezygnuję z dalszego stosowania kosmetyku.
Zalety:
- efekt aksamitnej i gładkiej skóry
- opakowanie
- zapach
- grube ziarenka
- konsystencja
- aplikacja
- cena
- nie podrażnia skóry
Wady:
- skład
Ogólna ocena:
5-/5
Miałyście któryś z tych peelingów? Które peelingi są Waszymi ulubieńcami?
Pozdrawiam,
Charlotte
Miałam peeling Lirene. Również się u mnie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńLirene nie lubię, a bielendę miałam i faktycznie bez rewelacji ;/
OdpowiedzUsuńLiren lubię umiarkowaniem, aczkolwiek ten produkt wydaje mi się niezły
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z nich.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zauważyłaś, ale peeling Bielendy jest peelingiem ENZYMATYCZNYM, a to oznacza, że nie posiada drobinek ;) Drobinki zdzierające są w zwykłych peelingach mechanicznych ;) Peeling nie jedno ma imię ;) Zresztą przypomniałaś mi, że chyba mam tę saszetkę z Bielendy w zapasach i muszę ją z ciekawości odkopać!
OdpowiedzUsuńTak, ja to wiem doskonale, ale chodzi o to, że w samym opisie, który zresztą zamieściłam, było napisane, że ten peeling także ma zdzierać martwy naskórek i wygładzać cerę. A nic z tych rzeczy nie robi :/
UsuńTo dobrze, że Lirene okazał się lepszy bo nie przepadam za saszetkami ;)
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych peelingów nie miałam, aż jestem ciekawa jak u mnie by się one sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńW tym pierwszym wyhaczyłam w składzie DM DM Hydantoin, a jest to formaldehydowa substancja... Żadnego z nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńW tym pierwszym wyhaczyłam w składzie DM DM Hydantoin, a jest to formaldehydowa substancja... Żadnego z nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków Lirene podchodze jakos sceptycznie. Jakos nigdy te produkty mnie nie zadowolały.
OdpowiedzUsuńMoże jakiś efekt byłby po peelingu Bielendy, gdybyś zastosowała go kilka razy. enzymatyczne mają to do siebie, że działają na prawdę subtelnie
OdpowiedzUsuńByć może :) Chociaż ja jednak wolę efekt od razu jeśli chodzi o peelingi. A poza tym jak producent twierdzi - "świetne efekty już po jednym użyciu" :D no jasne :D
Usuńdawno nic nie mialam z tych firm:)
OdpowiedzUsuńOstatnio chciałam zakupić ten peeling z Lirenr i zrezygnowałam - teraz wiem, że zrobiłam błąd. :/
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie bardziej wolę takie gęściejsze i mocniejsze peelingi
OdpowiedzUsuńzainteresował mnie ten z Lirene :)
OdpowiedzUsuńniestety produkty nie dla mnie
OdpowiedzUsuńżadnego z nich nie stosowałam ale na lirene pewnie kiedyś się skuszę jak wykorzystam zapasy :)
OdpowiedzUsuńJa teraz używam peelingu himalaya i jest całkiem spoko ale wolę na twarz robić cukrowy peeling z cukru i miodu :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam ten peeling Lirene i bardzo mile go wspominam :)
OdpowiedzUsuńJa mam bardzo wrażliwą skórę, więc muszę na to uważać i aktualnie używam peelingu z Oriflame ;) nie miałam żadnego z tych produktów, choć ten z Lirene być może by się u mnie sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńPeeling Lirene brzmi ciekawie, ale za peelingami gruboziarnistymi nie przepadam, dla mnie są zbyt mocne i często podrażniają moją wrażliwą, naczynkową cerę :(
OdpowiedzUsuńpeeling lirene mnie zaciekawił, jednak ja od jskiegoś czasu peelingi zastapiłam czarnym mydłem :)
OdpowiedzUsuńżadnego nie używałam, ale może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńDziękuje na komentarz :)
LIFE PLAN BY KLAUDIA
Miałam drobnoziarnisty peeling z Lirene i był świetny. Zachciało mi się wypróbować coś innego i teraz się męczę, bo próbuję go wyciapać do końca :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że z Bielendy się nie sprawdził. Z Lirene miałam i się również u mnie sprawdził ;) .
OdpowiedzUsuńpeeling z lirene bardzo mnie zaciekawil :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten peeling Lirene i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnego wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńja też bym wolała ten z Lirene, lubię jak peeling peelinguje :-) mają być ziarenka nie tylko w opisie :D Pozdrawiam! a co do bloga, fajnie tutaj obserwuję!
OdpowiedzUsuńskuszę się chyba na ten pierwszy :) :)
OdpowiedzUsuń